Barbara Jastrząb jest chórzystką-solistką Cantores Minores Wratislavienses, współpracuje również z zespołami prowadzonymi przez Marka Toporowskiego, Jana Tomasza Adamusa, Tomasza Dobrzańskiego. Śpiewała partie solowe m.in. w „Requiem” G. Faure, „Magnificat” J.S. Bacha czy „Mesjaszu” G.F. Haendla.
Agnieszka Ignaszewska-Magiera już podczas studiów podjęła trwającą do dziś współpracę (w charakterze pianistki i chórzystki) z chórem Polskiego Radia, Krakowskim Chórem Kameralnym, Capellą Cracoviensis, jak również orkiestrą i chórem Filharmonii Krakowskiej.
Gdy ok. 18:30 zjawiłem się na ul. Krawieckiej strategiczne miejsca (czyt. pierwsze rzędy) były już zajęte, tak więc wygodnie rozsiadłem się w rzędzie dziewiątym i czekałem, od czasu do czasu zerkając na zegarek, na rozpoczęcie. Chwilę po 19 na scenę wyszła przedstawicielka Bytomskiego Centrum Kultury i zapowiedziała, jakby ktoś jeszcze nie wiedział, co też dzisiaj będzie się działo na ulicy Krawieckiej (która przez prawie cały tydzień zajęta jest przez różnych handlarzy, m.in. "tytoniem" made in UA).
fot. K. Kadis, http://www.bytom.pl/pl/10/1345419345/4 |
http://bytomonline.pl/wyroznione/krawiecka-art-pasaz-uty-japonskie-piesni-o-milosci/ |
Skoro jesteśmy przy zapowiedziach to trzeba napisać o dwóch obszerniejszych. Pierwsza dotyczyła, wspomnianego wcześniej, Dittricha.
Rudolf Dittrich urodził się w 1861 r. w Białej (obecnie Bielsko-Biała). W 1888 r. ten austriacki kompozytor, pianista, organista i skrzypek dostał od japońskiego rządu 3-letni kontrakt dyrektora artystycznego Tokijskiej Szkoły Muzycznej. B. Jastrząb przedstawiła widzom-słuchaczom romantyczną historię związku Dittricha z Japonką Kiku Mori (grała na shamisenie), z którą związał się po śmierci swej żony Petronelli Lammer (nazywanej "Perine"). W 1893 r. urodził się ich syn Otto Mori.Jeśli ktoś jest zainteresowany życiorysem Rudolfa Dittricha to polecam zajrzeć np. tutaj.
Druga natomiast dotyczyła hanami, czyli tradycyjnego zwyczaju podziwiania kwiatów, w szczególności - jakżeby inaczej - wiśni, które były metaforą samego życia. Na polskiej wikipedii, którą posiłkowała się opowiadająca, możemy przeczytać, że świętowanie hanami wiąże się ze spożywaniem tradycyjnych japońskich potraw takich jak dango (kulki ryżowe), powszechnie pije się też sake i piwo. Japońskie przysłowie „lepsze dango od kwiatów” (hana yori dango) dotyczy osób, które wolą ucztować niż podziwiać wiśnie. A skoro już jesteśmy przy jedzenia to... koncert zakończył się radosną piosenką "Nasze japońske słodkości".
Ul. Krawiecka, co należy podkreślić, za sprawą swojej akustyki, idealnie nadaje się na tego typu koncerty. Mimo upału cień zapewniały stare - i co ważne, niesypiące się - kamienice.
Projekt "Krawiecka Art Pasaż" to wyjście z kulturą w miasto. Dosłownie. Jednak w takim przypadku trzeba się liczyć z różnymi uniedogodnieniami - a to ktoś wysadzi tuż za sceną petardę (tak jak w przypadku koncertu duetu Jastrząb-Ignaszewska-Magiera, a to jakiś wstawiony dżentelmenel zacznie rzucać mięsem na Rynku, a to do śpiewania przyłączy się jakiś pies. Cóż, nikt nie mówił, że niesienie kaganka kultury będzie łatwe. Rzecz jasna, chodzi o kulturę innego sortu niż ta rodem z dni miast i innych festynów, gdzie przeważnie tandetne gwiazdy i gwiazdeczki śpiewają z plejbeku. A tłuszcza zajadająca watę cukrową i kiełbasę z grilla, cieszy się, że "coś" się dzieje.
Wracając jeszcze to japońskich ut - warto pomyśleć nad projektem, w którym trochę by odświeżono tradycyjne melodie japońskie, efektem może byłoby coś w stylu płyty Niny Stiller, na której tradycyjne pieśni żydowskie połączono z muzyką stworzoną przez Magierę, jednego z najważniejszych producentów polskiej sceny hip-hopowej.
Zdjęcia K. Kadisa na bytom.pl.