wtorek, 7 sierpnia 2012

5.08.2012 - Krawiecka Art Pasaż: Arie kastratów - Bytom

W ostatnią niedzielę rozpoczęła się kolejna - już piąta - edycja Krawiecka Art Pasaż, cyklu letnich kameralnych koncertów na jednej z najstarszych i najkrótszych uliczek miasta, ulicy Krawieckiej, usytuowanej tuż przy Rynku. W niedzielę koncert, wyjątkowo, odbył się w klubie Stara Platforma, znajdującym się tuż przy Krawieckiej. Organizatorzy (Bytomskie Centrum Kultury) po wpływem prognoz pogody, nie chcąc ryzykować przymusowych, pośpiesznych przenosin, zawczasu zmienili lokalizację. Traf jednak chciał, że prognozy się nie sprawdziły i pogoda była iście tropikalna.



Koncertem inaugurującym Krawiecka Art Pasaż były Arie kastratów, w wykonaniu sopranistki Marzeny Lubaszki oraz akompaniującego jej na klawesynie Marcina Świątkiewicza. Słów kilka o artystach (na podstawie materiałów Beceku):
  • Marzena Lubaszka studiowała śpiew solowy we wrocławskiej Akademii Muzycznej oraz filologię włoską na Uniwersytecie Wrocławskim. Nagrała kilkanaście płyt CD, m.in. solowe motety w stylu neapolitańskim w ramach cyklu 1000 lat muzyki we Wrocławiu z zespołami Harmonologia i Concerto Palatino, dzieła Heinricha Schutza dla holenderskiej wytwórni Brillant Classics z włoskim zespołem Cappella Augustyna oraz muzykę polską XVIII i XIX wieku ze zbiorów Biblioteki Jasnogórskiej dla wytwórni Musicon. Szczególnie chętnie występuje w operach Händla i Vivaldiego. Wykonuje także pieśni romantyczne, muzykę oratoryjną oraz kompozycje współczesne. I na koniec mała ciekawostka:   w 2010 debiutowała jako modelka na Fashion Week w Paryżu.
  • Marcin Świątkiewicz jest młodym, wszechstronnym muzykiem. Jego zainteresowania koncentrują się wokół historycznych instrumentów klawiszowych, improwizacji i kompozycji. Swoje umiejętności rozwijał podczas studiów w Akademii Muzycznej w Katowicach i w Królewskim Konserwatorium w Hadze oraz w czasie kursów mistrzowskich. Jako solista, kameralista i członek orkiestr koncertuje regularnie w Europie i USA.
W klubie byliśmy ponad pół godziny przed 19, by uniknąć przymusowego stania z braku miejsca, bo trzeba wam wiedzieć, że wbrew pozorom koncerty te cieszą się sporym zainteresowaniem. Chyba nawet byliśmy pierwsi, nie licząc oczywiście ludzi z Beceku oraz Marcina Świątkiewicza strojącego instrument. Po znalezieniu dogodnego miejsca, zaczęły nadchodzić grupy ludzi, przeważnie w wieku +50, aczkolwiek dało się zauważyć także kilka osób, którym do okresu adolescencji było bliżej niż dalej.

Kilka minut po 19 na scenę wyszła Agnieszka Skowronek, rzeczniczka prasowa Beceku, i po kilku słowach wstępu (tutaj można posłuchać krótkiego nagrania) zapowiedziała duet Lubaszka-Świątkiewicz. Sopranistka  pojawiła się w krwistoczerwonej krótkiej sukience. Niektórym na widowni pewnie ciśnienie momentalnie podskoczyło, zwłaszcza że sukienka ta miała tendencję do odsłaniania miejsc, których wokalistka raczej nie chciałaby pokazywać publicznie.  

fot. Krzysztof Kadis (http://www.bytom.pl/pl/10/1344233947/4 )
 Bez zbytniego ociągania Lubaszka zaczęła śpiewać. Muszę przyznać, że spodziewałem się więcej "piszczenia", bo właśnie z tym kojarzą mi się kastraci. I pewnie nie jestem w tym myśleniu odosobniony. Po zaśpiewaniu kilku fragmentów Lubaszka usiadła obok sceny, a Świątkiewicz zaprezentował możliwości klawesynu. Szkoda, że dopiero później duet postanowił poopowiadać co nieco o wykonywanej właśnie muzyce, a także np. o budowie klawesynu - zanim mnie uświadomiono, myślałem że to pianino lub inny fortepian. I tak, kilka ciekawostek: 
  • arie kastratów są właściwie o niczym, przeważnie o stateczku płynącym po rzece, przychodzi burza, potem się uspokaja, a statek szczęśliwie dopływa do portu. Miały one na celu pokazanie niesamowitych możliwości technicznych śpiewaków (do najsłynniejszych należeli Farinelli i  Caffarelli),  
  • sami śpiewacy bardzo często, jeszcze jako dzieci, zostali oddawani przez swe biedne rodziny do specjalnych szkół, gdzie po wykastrowaniu, uczono ich śpiewu - wybijali się tylko nieliczni, góra 20%, reszta pracowała np. w podrzędnych chórach,
  • kastraci, przez współczesnych sobie, uważani byli za doskonałych kochanków. Oprócz swej rzekomej miłosnej maestrii, byli przede wszystkim bezpiecznymi kochankami. Oczywiście tylko pod względem ciąży, bo nie sądzę by nie imały się ich choroby weneryczne.
Duet Lubaszka- Świątkiewicz zaprezentował utwory Händla, Bacha i Vivaldiego (część na 100% jego autorstwa, część prawdopodobnie jego, eksperci nie są co do tego faktu zgodni).

Przyczepię się jeszcze - już prawie na koniec - do tego, jak w czasie mówienia prezentował się klawesynista. Zdecydowanie powinien przejść małe szkolenie: wtedy wiedziałby, że niezbyt dobrze brzmią przerywniku w stylu "yyy", eee", ale pal to licho, co druga gadająca głowa w telewizji tak mówi. Bardziej irytujące były ręce w kieszeniach. Jeśli szanuje się widza, a zakładam że tak było, to powinno się je wyjąć. Tylko, że wtedy powstaje problem: co z nimi zrobić. Tego to już dowiecie się, np. na warsztatach technik autoprezentacji. 

Wieczór, mimo iż nie jestem i raczej już nie zostanę fanem takiej muzyki, zaliczam do udanych. Warto czasem się przejść na coś całkiem "dziwnego", odmiennego od naszego gustu, chociażby po to, by móc stwierdzić, że szału to takie pianie nie robi. ;)

Na koniec kilka zdjęć wspomnianej wcześniej Agnieszki Skowronek (cały album na facebooku BECEKU):






Plakat tegorocznej edycji Krawiecka Art Pasaż. W przyszłym tygodniu trochę bardziej strawna muzyka - wieczór standardów jazzowych w wykonaniu Marty Król.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz