niedziela, 19 sierpnia 2012

10.08.2012 - Tora Tora Tora, Los Perdidos - Chorzów

W piątek, 10 sierpnia, w chorzowskim Rebel Garden Cafe odbyła się druga edycja "Rebel Rock". Na pierwszej edycji zagrały TU-100, Pataconez i Organized Noiz - nazwy, które absolutnie nic mi nie mówią. Druga edycja to polska Tora Tora Tora oraz Los Perdidos, z - wbrew brzmiącej z hiszpańska nazwie - czeskiego Holešova. Koncert, o czym informuje nas plakat, odbył się w ramach projektu "Łączy nas Olza" stowarzyszenia Grupa Twórcza "Ocochodzi". Projekt realizowany jest przy wsparciu chorzowskiego Urzędu Miasta, dlatego też, zapewne, wstęp był wolny.


Na początek napiszę co nieco o klubie, a właściwie knajpie lub - jak sami o sobie piszą - klubokawiarni. Rebel Garden położone jest w dość niecodziennym sąsiedztwie. Mianowicie, tuż obok Śląskiego Ogrodu Zoologicznego, a konkretnie przy jego bramie głównej. Przed samym koncertem zastanawiałem się, gdzie dokładnie będzie scena, bo - jak widać na zdjęciu - budynek z zewnątrz nie wygląda na zbyt duży, w środku też nie ma za wiele przestrzeni albo, jak kto woli, jest bardzo kameralny. Warto wspomnieć, że wcześniej w budynku tym było... terrarium.

zdjęcie z oficjalnej strony Rebel Garden Cafe (http://www.garden.republikarebel.pl/o-nas )
Okazało się, że koncert będzie przed budynkiem. W miejscu, gdzie na zdjęciu stoją ludzie, stały parasole, a kawałek dalej na prawo - scena. Skoro jesteśmy przy opisie lokalu, grzechem byłoby nie wspomnieć o wyszynku. A jest o czym wspominać. Pozwólcie, że zacytuję fragment "Wieści spod bramy" z lutego ubiegłego roku:

Nie jesteśmy pewni, czy w Rebel Garden Cafe jest największy wybór herbat (choć jest duży), ale na 100 procent mamy największy wśród lokali w WPKiW wybór piw – i to jakich! W Polsce – na szczęście – wciąż działają małe browary, wypuszczające w świat pyszne piwa. Można więc u nas „powalczyć ze smokami” – kosztując cztery rodzaje piwnych Smoków z browaru Fortuna. Witnica – ten browar z ziemi lubuskiej ostatnio dał o sobie znać, wypuszczając piwa Miodowe, Cytrynowe, Celtyckie ciemne... – także dostępne w Rebel Garden. A jeżeli już mowa o piwach miodowych – kultowe jest już oferowane u nas piwo Miodowe z browaru Ciechan. Nie ograniczamy się jednak do polskich piw. Tylko u nas lejemy z kega słynnego Radegasta. Wybór czeskich piwa też może zaskoczyć: od jasnych typu pils po piwa ciemne, czy pszeniczne. Proponujemy piwa m.in. z browarów Cerna Hora, Primator, Jezek, Janacek, Gambrinus i... długo by wymieniać. W końcu skok za wschodnią granicę – proponujemy piwa z ukraińskiego browaru Obolon. Ba!, a co powiedzieć o piwie o znajomej nazwie Rebel? Nic, tylko kosztować – byle z głową..

Przejdźmy jednak do koncertu. Park Śląski (dawniej WPKiW) to miejsce licznie odwiedzane przez Ślązaków, zarówno tych jeżdżących na rowerach czy rolkach, jak i tych, którzy po prostu spacerują, wszak lepiej iść do parku niż do kolejnej galerii handlowej. Gdy ok. 19:00 przybyłem pod Rebel Garden Cafe, pod parasolami siedziało już trochę ludzi (zarówno takich, którzy przyszli na piwo, jak i takich, którzy pojawili się przede wszystkim ze względu na koncert, na piwo oczywiście też), w okolicy także dało się zauważyć nieprzypadkowych osobników. Jako pierwszy, ok. 20:00, na scenę wszedł zespół Tora Tora Tora (po japońsku będzie to wyglądało tak: トラ・トラ・トラ!, taka ciekawostka).

Tora Tora Tora to kapela z Katowic, po części z pobliskiego Os. Tysiąclecia. W jej skład wchodzą Sid (wokal) oraz Jabol (perkusja) znani ze ZBEERA (na koncie 3 albumy). Skład dopełniają Pafeł i Hołek na gitarach oraz Cham na basie. Co grają? Punk rocka, rzecz jasna. Jak sami piszą o swojej muzyce:

Chcemy pokazać że grać prosto, nie znaczy od razu prostacko, że z gitar można wycisnąć naprawdę sympatyczne dzwięki. W naszych utworach stawiamy na dosyć rozwiniętą linię melodyczną , punkową zajadłość, oraz, mamy nadzieję niebanalne texty .

TTT widziałem wcześniej ze 2 lub 3 razy. Gdy byłem na ich koncercie po raz pierwszy -  na gigu z okazji 10-tych urodzin Parku Wolności - czekałem, zresztą jak większość publiki, głównie na piosenki Zbeera. Zagrali wtedy m.in. "Kumpli". O, mam nawet zdjęcie ich setlisty.


Teraz, ponad 1,5 roku później, cały set stanowiły piosenki Tory - aczkolwiek mogę się mylić, wszak sami wiecie, piwo, nawet w niedużych ilościach, różnie wpływa na percepcję. Zagrali m.in. "Czego chcesz?", "Jak mam cię kochać Polsko?", "Adrenaline", "Neonowy sen" (o swoim mieście)" Drzwi" oraz firmowy numer "Tora Tora Tora". Miejscami Sida było niezbyt dobrze słychać, ale ogólnie występ jak najbardziej na plus. Ludzie jednak woleli siedzieć/stać i pić piwo, niż ruszyć pod scenę.  

Już przy pierwszych taktach, przy Rebel Garden zaczęli się zatrzymywać przypadkowi przechodnie oraz rowerzyści. Część, o dziwo, nie uciekła w popłochu. Ba, niektórzy nawet zostali do końca. Jak widać, jednak ten punk rock nie taki zły, jak go malują.

Po lokalsach z TTT na scenę weszli Czesi z Los Perdidos (po czesku "Ztracenci"). Wcześniej nazywali się Rozdílné podoby i śpiewali po czesku, jednak kiedy w Meksyku indiańscy rebelianci zaczęli walczyć o swoje prawa, postanowili zmienić nazwę oraz śpiewać po hiszpańsku (śpiewanie po czesku wydawało im się smutne i mroczne), co zdecydowanie wyróżnia ich spośród kapel zza naszej południowej granicy. Od tamtego czasu swoją muzykę określają mianem "chiapas punk". Chiapas, od nazwy stanu w południowym Meksyku, gdzie od 1994 r. działa rebeliancka Zapatystowska Armia Wyzwolenia Narodowego. Ich muzyka, mimo określenia "punk", to mieszanina różnych stylów - oprócz punk rocka i muzyki latynoskiej, także ska, reggae (nawet tego heavy) i rocka. Najprościej byłoby napisać, że grają wypadkową muzyki Ska-P, Manu Chao i... no właśnie, sam nie wiem czego jeszcze.

Los Perdidos to kwintet, w skład którego wchodzą perkusista Stráťa, basista Šefča, gitarzyści Madruga i  Segafredo oraz wokalista Padre. Do tej pory dorobili się 2 albumów, "Somos Los Perdidos" z 2009 r. i "Poco Dinero" z 2011 r. (a także kilka nieoficjalnych wydawnictw). Mający greckie korzenie Padre, kilka lat mieszkał w hiszpańskiej Andaluzji, później dołączył do niego także Madruga. Żeby dopełnić ich umiędzynarodowienie warto dodać, że basista regularnie jeździ do Chin. 

W czasie koncertu w Chorzowie, Los Perdidos zaprezentowali - oczywiście jak już dostali piwo (mam nadzieję, że jakieś polskie), którego w pewnym momencie zaczęli się domagać - zarówno własne kompozycje, jak i covery. Wymienić można np. "Somos Los Perdidos", "La cucaracha", "Poco Dinero", "Validez de la esperanza", "¡Viva Zapata!" (chyba najlepszy kawałek na koncercie), "Bora Bora Bora" czy "Welcome to Tijuana" z repertuaru Manu Chao.

Podsumowując występ czeskich Latynosów: zagrali bardzo sprawnie, porwali nawet do tańca kilka osób, plusem był także język. Czasem jednak brakowało im energii i po prostu przynudzali. Myślę, że pomogłoby tutaj poszerzenie instrumentarium o jakieś dęciaki, chociażby jeden saksofon lub trąbkę. Jest też inny minus - długość występu. Był po prostu za długi, jestem zdania, że lepszy niedosyt niż przesyt. O 22:30 opuszczałem progi Rebel Garden Cafe już nieco znużony ich graniem. Nie mam pojęcia, jak długo potem jeszcze grali. Tak czy siak, wypad uznaję za udany. Zawsze warto poznawać nowe kapele.
 
Zdjęcia z koncertu autorstwa Tomka Stefanika (Stef-Foto) - album na facebooku:












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz